Kilka fotek ku przestrodze: miłe złego początki. Kolega, który wybrał się z nami, ponoć przeszkolony i z nalotem, pożyczył glajta,
po czym lekko nie dał sobie niestety rady przy starcie, kończąc go na szczycie kilkunastometrowego świerka przed startowiskiem.
Na szczęście zabawa w drwala skończyła się bez poważniejszych reperkusji - pilot miał jedno lekkie zadrapanie, glajt malutką dziurkę.
Młodzi piloci - jeśli Wasz instruktor szkolił Was tylko na malutkiej góreczce, zanim wybierzecie się na samodzielne loty na konkretne
stoki, zaliczcie parę spokojnych zlotów w towarzystwie instruktora lub kogoś doświadczonego z wędką typu radio, kto powie Wam, jak to się tak naprawdę robi...
Prezentowane poniżej fotki pochodzą z aparatu niefortunnego drwala...
Na pocieszenie zrobiliśmy sobie po fajnym ponadgodzinnym locie na koniec dnia...